www.96wrwdh.fora.pl
Forum 96 WrWDH
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum www.96wrwdh.fora.pl Strona Główna
->
Drużyna
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Aktualności
----------------
Terminy i wydarzenia
Wasze propozycje
Współzawodnictwo Wacht
Drużyna
Stanica
Łódki
----------------
Prace bosmańskie
Pływania
Fora Wacht
----------------
Łowcy
Wielorybnicy
Farwater
Wachta
Niezatapialni
Galeria
----------------
Galeria
Off-topic
----------------
Off-topic
Administracja
----------------
Uwagi
Ogłoszenia
Shoutbox
----------------
Shoutbox
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Marosz
Wysłany: Czw 20:03, 16 Paź 2008
Temat postu:
No to teraz mój kandydat
. (Chociaż tak naprawdę sam chciałem zgłosić Nelsona, ale się spóźniłem)
FRANCIS DRAKE
ok. 1540 - 1596
FRANCIS DRAKE urodził się około roku 1545(żródła podają różnie, ale w przedziale 1540-1545) w Plymouth (Anglia). Już jako młody chłopak wykazywał niezmierne zainteresowanie morzem. Jego marzycielska i odważna natura nie pozwoliła mu długo zajmować ławek szkolnych. Jako kilkunastoletni chłopak zdecydował się zaciągnąć na okręt i popłyną w stronę zasobnej w ludzki towar Gwinei. Jego podróż trwała kilka lat. Młody wiekiem, ale doświadczenia mógł mu pozazdrościć nie jeden Wilk Morski. Drake zastał po powrocie do domu nie lada gościa. Czekał tam na niego John Howkins - kuzyn Drake'a starszy o osiem lat.Howkins był znakomitym żeglarzem i kupcem.Howkinsowi przypadł do gustu młody, zapalony do morza Drake. Zaoferował mu dowództwo nad jednym ze swoich statków. Młody Drake był bardzo zaskoczony. Krzycząc, że choćby i zaraz może się tego podjąć, wstał od stołu i uśmiechnął się, po czym uściskał kuzyna. Howkins uspokoił go tłumacząc, że wyprawa będzie długa i ciężka, więc trzeba się dobrze przygotować.
(Tutaj jest troche o tym jak zaczynał, nie musicie tego czytać, wrzucam to tutaj żeby ci co chcą mogli sobie przeczytać bez szukania)
W 1567 roku wyruszyli żegnani prze tłumy zgromadzone na nabrzeżu. Jeden po drugim podnosiło kotwicę sześć statków wyprawy. Śpiew marynarzy rozpościerał się pomiędzy falami. Pierwszy szedł okręt Howkinsa (flagowy okręt wyprawy)"Jesus of Lubeck".Okręt Drake'a - mały, pięćdziesięciotonowy bark "Judith" - zamykał kawalkadę. Na pomoście płynącego na końcu eskadry statku stał młody, bo dopiero dwudziestodwuletni, dowódca, Francis Drake.
14 sierpnia 1567 roku wyprawa Howkinsa znajdowała się pomiędzy północno-zachodnim wybrzeżem Kuby, a półwyspem Floryda. Sztorm przyszedł nagle. Mimo zrefowania (zmniejszenia powierzchni żagli dla zabezpieczenia ich przed rozerwaniem prze silny wiatr) główny żagiel "Jesus of Lubeck" poszedł w strzępy. Howkins podjął trudną decyzję o wycofaniu okrętów w stronę wybrzeży meksykańskich. Po paru dniach skołatana sztormowaniem statki rzuciły kotwicę na redzie hiszpańskiego portu San Juan de Ulua.
Sytuacja eskapady nie była ciekawa. W porcie stały galeony hiszpańskie, a działa fortu z łatwością sięgnęłyby okrętów Howkinsa. Anglia była w niepisanej wojnie morskiej z Hiszpanią, więc trzeba było być czujnym. Ku wielkiemu zaskoczeniu Howkins został zaproszony na pokład flagowego galeonu hiszpańskiego, gdzie oczekiwał go nowy wicekról hiszpański. Howkins zaniepokojony powstrzymał swe obawy w ryzach i spokojnie udał się w odwiedziny na sąsiednią stronę redy. Wicekról powitał Howkinsa schlebnymi słowami pochwały dla męstwa na morzu angielskiego kupca. Howkins zaskoczony usiadł do sowicie zastawionego stołu.
Wicekról hiszpański zapewnił Anglika, że nie ma się czego obawiać, że jest całkowicie bezpieczny. Howkins ucieszony po sowitej kolacji opuścił hiszpański okręt i wrócił na "Jesus of Lubeck". Minęły trzy dni. Drake stojący wraz z Howkinsem na pokładzie "Jesus of Lubeck" ujrzał na lądzie podejrzany ruch. Po chwili z zarośli wybiegły na brzeg setki błyszczących postaci. Zbroje odbijały blask górującego księżyca. "Hiszpanie!" - krzyknął Drake i w jednej chwili pobiegł do łodzi aby dotrzeć do swojego okrętu. Łodzie z dziesiątkami Hiszpanów szybko zbliżały się do galeonów.. Po chwili padła pierwsza salwa. Flagowy okręt hiszpański zasłonił się dymem spalonego prochu, a jeden ze statków Howkinsa stracił główny maszt. Trzeba było działać szybko. Nie było ludzi, część z nich była na lądzie, nie byli przygotowani.
Drake wraz Howkinsem oddali salwę prawie w jednym momencie. Jeden z galeonów zamienił się w płonącą tratwę. Drake stwierdził, że musi jak najszybciej wypłynąć na otwartą wodę, gdyż galeony mogłyby im odciąć drogę. Postawił żagle i jego zwinna mała łajba uwinęła się ze strefy zagrożenia. Okręt Howkinsa był uszkodzony, ale walczył dalej. Reszta nie miała szans. Drake nie wiedząc, że Howkins zdołał się wydostać z portu, sam kierował się do Anglii. Drogę znaczyły topione dosłownie co kilka dni ciała marynarzy rannych podczas walki i tych których dosięgły choroby. Drake wiedział, że musi dopłynąć do Anglii, marzył o zemście.
Młody kapitan doprowadził swój okręt szczęśliwie do Plymouth. Po kilku tygodniach dotarł tam też "Mignon" (mały statek z wyprawy Howkinsa, który cudem uszedł spod dział hiszpańskich), na pokładzie którego znajdował się Howkins wraz z 12-oma ledwo żywymi marynarzami. "Jesus of Lubeck" został rozdarty przez wybuch hiszpańskiego galeonu.
(Tak na prawdę tu zaczyna się dopiero „główna” historia Drake'a)
Królowej podobał się młody, szybko potrafiący decydować kapitan. Dzięki hojności królowej Drake dostał nowy okręt o dumnej nazwie "Dragon". To bardzo duże osiągnięcie jak na zaledwie dwudziestokilkuletniego żeglarza.
W 1572 roku Drake wyrusza z Plymouth ze starannie dobraną załogą. Tym razem nie będzie handlował. Poprzysiągł zemstę na Hiszpanach. "Będzie pływał po morzach krwi hiszpańskiej". Starannie przygotowana akcja przejęcia ładunku złota i srebra nieopodal Panamy udała się i dzięki niej Drake powrócił jako zwycięzca. Anglia pierwszy raz widziała takie pieniądze przywiezione z morza. Drake'a witała sama królowa. Dzięki tej wyprawie zyskał sławę, stał się bohaterem pieśni i legend, ale w głębi duszy wiedział, że to dopiero początek. Sława Drake'a odbiła się na chęci sponsorów. Wielu kupców angielskich zaoferowało się do oddania pieniędzy na budowę nowej floty dla sławnego kapitana, aby mógł zdobyć nowe, większe łupy.
15 listopada 1577 roku Drake wypływa z Plymouth. Pięć okrętów pod jego dowództwem szlachetnie ubiera się w białe płótna. W głowie wielkiego kapitana zrodziła się myśl o powtórzeniu sukcesu Magellana. Chce okrążyć kulę ziemską, a po drodze przelać hiszpańską krew i pieniądze.
Szybko myśl przeszła w czyn. 17 lutego 1578 roku wyprawa Drake'a przekroczyła równik. Eskapada zatrzymała się w zatoce, gdzie niegdyś zimował Magellan- St. Julian.
19 sierpnia byli już przy cieśninie Magellana. Tu zaczęły się problemy. Podczas sztormów jeden ze statków wyprawy się zagubił. Trzy zatonęły. Drake został sam ze swym flagowym okrętem. "Golden Hind" bo na taką nazwę przemianował kapitan swój okręt. Pruł wodę płynąc na północ do bogatych hiszpańskich portów. Hiszpanie prędzej spodziewali się diabła niż Anglików po tej stronie Ameryki. Francis Drake bez żadnego oporu grabił jeden po drugim porcie wyprzedzając wieść o swoim przybyciu. Złoto, srebro, szlachetne kamienie - niekończące się łańcuchy kosztowności. "Golden Hind" (Złota Łania) zapełniał się bogactwami. Ograbił słynny wśród Hiszpanów okręt "Nuestra Senora de la Conception", zwany pospolicie "Cacafuego". Kontynuując dzieło Magellana popłynął na Zachód. Chciał okrążyć świat. Po drodze jako poddany królowej Elżbiety I wziął w posiadanie wiele lądów.
Pod koniec roku Drake dopływał do Plymouth. Przywiózł na pokładzie Golden Hind ładunek wart półtora miliona dukatów, czyli równowartość sześcioletnich dochodów kolonijnych Portugalii. Drake powrócił jako największy z największych. Nie mówiono wówczas o niczym innym jak o jego wyprawie. Cała Anglia aż huczała.
Rankiem 19 kwietnia1587 roku eskadra wiceadmirała Drake'a, czyli "Psy Morza" Elżbiety, rozgromiła tłok zaskoczonych hiszpańskich galeonów w Kadyksie. Potężna "Wielka Armada" wyruszyła na Anglię 12 lipca 1588 roku. Na pokładzie 130 hiszpańskich okrętów znajdowało się 31 tysięcy ludzi. Psy Morza bardzo przyczyniły się do klęski tej morskiej potęgi. Do Hiszpanii powróciło 65 okrętów i 10 tysięcy ludzi na nich. Żelazny Pirat, największy Pies Morza dalej kontynuował swe łupieżcze wyprawy, teraz jednak jako korsarz jej królewskiej mości
OPRACOWANIE: Arkadiusz Burnos (tam trochę powycinałem itd. ale wszystko napisał ten koleś)
Kacpyr
Wysłany: Wto 21:28, 07 Paź 2008
Temat postu:
mi szczrze mówiąc tak jak zawsze wszystko
OBAJĘTNIE
Kuba Ostrowski
Wysłany: Pon 16:56, 06 Paź 2008
Temat postu:
Bagins ale wiem że rosyjskim odpowiednikiem adm. Nelsona jest adm. Fiodor USZAKOW. Też jest teoria( bardziej rosyjska) że trzy paski są od jego trzech wielkich bitew: koło Kerczu (1790), koło wyspy Tendra (1790) i koło przylądka Kaliakra (1791).
bagins
Wysłany: Nie 22:19, 05 Paź 2008
Temat postu:
Spoko oko. Coś poradzimy
Obiecalem, że wrzucę tutaj swojego kandydata, więc tak też robię.
Admirał Horatio Nelson
Był najsłynniejszym admirałem w historii brytyjskiej floty. W ogóle jest jednym z najbardziej znanych (jeśli nie najbardziej znanym) admirałów w historii.
Urodził się 29 września 1758 roku (jak pisałem niedawno na shout-boxie - tydzień temu byly jego 250-te urodziny
).
Pływać po morzu zaczął w wieku 12 lat wstępując do brytyjskiej marynarki wojennej. Uczestniczył w wyprawach do Indii wschodnich oraz do Afryki. Mając 19 lat był już porycznikiem, 2 lata później - kapitanem.
14 lutego 1797 podczas bitwy morskiej w okolicach przylądka św. Wincentego przeciwko flocie hiszpańskiej świadomie złamał rozkaz swojego dowódcy ruszając trzema swoimi okrętami na czoło wroga. Ten manewr sprawił, że bitwa została wygrana, choć wydawało się to niemożliwe. Za sprzeciwienie się rozkazom przełożonych Nelsonowi groziła kara śmierci, jednak zamiast tego został odznaczony Orderem Łaźni. Wtedy też dostał stopień kontradmirała. W tym samym roku, podczas ataku na hiszpański port, został On postrzelony w ramię, które potem zostało amputowane. Kilka lat wcześniej, w innej bitwie stracił też prawe oko, na którym od tego czasu nosił charakterystyczną opaskę. Minął zaledwie rok i Nelson powrócił do służby. Wtedy też odniósł pierwsze z trzech Jego wielkich zwycięstw w bitwie pod Abukirem przeciwko flocie francuskiej. Drugim z tych zwycięstw była bitwa pod Kopenhagą (przeciwko Duńczykom), która odbyła się w 1801 roku (wtedy Nelson był już wiceadmirałem). Trzecim, najsłynniejszym Jego zwycięstwem była bitwa u Przylądka Trafalgar 21 października 1805 roku przeciwko flocie francuskiej. Podczas śmiałego ataku admirał został postrzelony i kilka godzin później zmarł na pokładzie swojego okrętu HMS Victory. Ostatnie słowa, jakie wypowiedział przed śmiercią, wiedząc już o druzgocącym zwycięstwie swojej floty - "Dzięki Bogu spełniłem swój obowiązek."
Tutaj zamieszczam opis tej bitwy
http://napoleon.gery.pl/see/tra.php
Admirał Horatio Nelson załynął również jako pierwszy kapitan, który miał "ludzkie" podejście do załogi. Marynarze uważali Go za jednego z nich, co ani trochę nie ujmowało Mu autorytetu. "Jako dowódca był uwielbiany przez załogi, ponieważ dbał o swoich marynarzy jak nikt przedtem."
"Nelson utrwalił się w pamięci jako najlepszy i największy dowódca flot wojennych w długiej historii morskich zmagań. W wybitny sposób rozwinął koncepcję elastycznego manewru taktycznego floty, będącego połączeniem reakcji na potrzeby pola walki i umiejętnego wykorzystania siły ognia jaką dysponuje szyk liniowy. Jego taktyka była zawsze dostosowana do faktycznej sytuacji na polu bitwy, nigdy nie trzymał się podręcznikowych standardów, co dzięki jego geniuszowi zazwyczaj prowadziło do powodzenia w bitwie."
Noszone dziś na szyi przez marynarzy czarne chusty są oznaką żałoby po admirale, a trzy paski na kołnierzu (które my również mamy
) symbolizują Jego trzy najslynniejsze bitwy.
Gdyby Horatio Nelson został wybrany na bohatera naszej drużyny, to moglibyśmy również nosić takie czarne chusty pod kołnierzami. Bylibyśmy wtedy chyba jedyną drużyną wodną, która nosi takie chusty. Ponadto, moglibyśmy wybrać jedną z dat szczególnych w życiu admirała (najlepiej date urodzenia albo bitwy pod Trafalgarem) na święto drużyny obchodzone co roku. W ramach kampanii "bohater" organizowalibyśmy wiele gier tematycznych o bitwach stoczonych przez Nelsona, w tym także gry na wodzie (to chyba najlepsze miejsce na bitwę morską
)[/b]
Średni
Wysłany: Nie 15:11, 05 Paź 2008
Temat postu:
Bagosz... chyba będzie trzeba przełożyć tą rade na następny wikend bo w ten kiedy planujesz akurat jest Egzamin. No chyba ze nie muszę być na radzie
bagins
Wysłany: Sob 23:04, 04 Paź 2008
Temat postu: Kampania "bohater"
Planowałem to już od dłuższego czasu, ale zawsze o tym zapominałem. Tegoroczny plan pracy naszej drużyny chcialbym oprzeć na kampani "bohater". Jest to akcja, która ma na celu przyznanie drużynie bohatera (tj.,że jest ona imienia np. Jana Kowalskiego). Wygląda to tak, że większość organizowanych zbiórek i innych spotkań drużyny dotyczy właśnie tej osoby i ma na celu zapoznanie drużyny z nią. Po dobrze rzeprowadzonej kampanii "bohater" komendant hufca może nadać drużynie imię tej osoby. Oczywiście niekażdy może być bohaterem drużyny harcerskiej. Powinna być to osoba reprezentująca pewne wzorce zgodne z ideą skautingu. To sprawia, że większość drużyn jest imienia Małkowskich, Roberta Baden-Powella, Kamińskiego, Zaruskiego itp. Oczywiście, możemyu dołączyć do tego grona, ale moim zdaniem lepiej by było, gdyby nasz bohater nie byl taki "oklepany". Oczywiście, musi być to osoba, która zasługuje na takie miano, ale nie trzeba kopiować ww. przykładów, bo jest też dużo innych postaci, które będą pasować. Dobrze by było, gdyby taka osoba wpisywała się w specyfikę drużyny. rzydałoby się, żebyście wraz z kandydatem prezentowali propozycje nowych tradycji drużyńskich z nim związanych (nie jest to konieczne, ale dobrze by było mieć jakieś tradycje dot. bohatera). Kandydatów, wraz z krótkimi życiorysami oraz argumentacją - dlaczego właśnie ta osoba, proszę wpisywać tutaj (nie podawajcie linków do tematów na wiki, tylko wysilcie się trochę i streśćcie ich biografie w temacie). W najbliższym czasie sam wrzucę swojego kandydata i będziecie mogli zobaczyć, jak chciałbym, zeby to wyglądało.
Bohatera drużyny wybierze Rada Drużyny podczas wyjazdowej Rady, która odbędzie się najprawdopodobniej w weekend 17-18.10.2008. Informacje o tym podam w dziale Terminy i wydarzenia.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin